Marzenie o potomstwie towarzyszyło nam od początku naszej wspólnej drogi. Kiedy weszliśmy w związek małżeński wydawało nam się, że wystarczy jedynie kilka miesięcy, aby doczekać upragnionej ciąży. Okazało się jednak, że czeka nas dłuższa droga, okupiona licznymi wizytami u lekarzy i chwilami zwątpienia w sens naszych starań.
To, że u mnie są problemy z hormonami wiedzieliśmy od początku. Nie zdawaliśmy sobie jednak sprawy, że problemów jest więcej oraz że po stronie Przemka także są duże wyzwania do pokonania. Czas starań miał swoje wzloty, gdy cieszyliśmy się z każdej poprawy wyników i upadki, gdy z rozdzierającym sercem dowiadywaliśmy się, że dochodzi coś nowego do zbadania, leczenia. Kilka razy usłyszeliśmy także, że jedynym rozwiązaniem dla nas jest in vitro. Były to dla nas trudne słowa, bo od początku odrzuciliśmy tę możliwość.
Najtrudniejszy dzień nadszedł, gdy kolejne z wyników badań Przemka powiedziały nam, że z medycznego punktu widzenia mamy nikłe szanse i nawet jeśli ciąża się pojawi to istnieje wysokie ryzyko jej utraty. Czuliśmy, że ziemia usuwa się nam spod nóg. Pozostała jedynie możliwość operacji, która nie dawała jednak żadnej pewności co do jej pozytywnego wpływu na płodność i wymagała czasu na rekonwalescencję. Zdecydowaliśmy się na nią ufając, że to dobre rozwiązanie. Tydzień po operacji Męża, bez większego przekonania i z konieczności (przyjmowałam wtedy silne leki hormonalne, których nie można przyjmować w ciąży) zrobiłam test. Na pasku pojawiły się dwie kreski, a w głowie niedowierzanie, które czasami towarzyszy mi jeszcze i dzisiaj.
Naszą małą niespodziankę od Pana Boga powitaliśmy na kilka minut przed końcem Dnia Kobiet. Daliśmy jej na imię Maria. W czasie starań modliliśmy się często do św. Józefa przyjmując go za patrona naszej rodziny. Obiecaliśmy sobie wtedy, że jeśli doczekamy potomstwa i będzie to chłopiec, to damy mu imię po naszym znakomitym wstawienniku, a że Pan Bóg obdarował nas dziewczynką, wybór był jasny.
Z punktu widzenia wiary, droga którą przeszliśmy nauczyła nas, że Pana Boga nie da się ogarnąć w żadnej mierze i w żadnym temacie. Nie wiemy czemu jest tak, że jedni doczekują się potomstwa z łatwością i beztroską, podczas gdy inni czekają latami lub nigdy nie jest im to dane. Nie pojmujemy tego, ale wierzymy, że jest w tym wszystkim sens i że Pan Bóg ma recepty na nasze wszystkie trudności – czasami jednak trudno je odnaleźć i zrozumieć. Pamiętamy o Was w modlitwach i również o nie prosimy.
Z perspektywy czysto ludzkiej chcielibyśmy napisać o kwestii udrażniania jajowodów (tam gdzie są trudności z udrożnieniem laparoskopowym) – obiecałam bowiem lekarzowi, który nam bardzo pomógł, że będę o tej metodzie mówić wszędzie tam, gdzie są kobiety, które mogą takiej pomocy potrzebować. Zabieg nazywa się SHSG i jest wykonywany w Lublinie w ramach NFZ. Gdyby ktoś potrzebował więcej informacji to służę pomocą.
Magda i Przemek