Gotowej recepty nie ma

Artykuł w warszawskim Gościu Niedzielnym (nr 11/2016).

Autorka: Agata Ślusarczyk

IMG_0032

Szczęście w niepłodnym małżeństwie każdy musi odnaleźć sam. Ale nie samotnie. Od ośmiu lat pomaga w tym Duszpasterstwo Małżeństw Pragnących Potomstwa przy ul. Wileńskiej.

Znajomi nic nie mówili. Napastliwe pytanie widać było w ich oczach. Na spotkaniach Duszpasterstwa Małżeństw Pragnących Potomstwa, które od ośmiu lat działa przy parafii Matki Bożej z Lourdes przy ul. Wileńskiej, nikt nie docieka: „kiedy wreszcie będziecie mieć dziecko?”. Bo kto lepiej zrozumie cierpienie małżonków, jak nie ci, którzy sami od lat zadają sobie i Panu Bogu jedno pytanie: Kiedy?

Najtrudniejszy jest pierwszy krok. Nieraz potrzeba wielu tygodni, a nawet miesięcy, by odważyć się przyjść na comiesięczne spotkanie na Wileńską. Decyzja być może zrobiła się łatwiejsza, gdy nazwę Duszpasterstwo Niepłodnych Małżeństw zamieniono na Duszpasterstwo Pragnących Potomstwa. – W tłumie łatwiej ukryć problem. Dlatego wiele osób przychodzi tylko na comiesięczną Mszę św., niektóre zostają jeszcze na adorację Najświętszego Sakramentu, potem idą do domu. Małżeństw, które regularnie uczestniczą w spotkaniach duszpasterstwa jest kilkanaście, w tym kilka nowych – mówi Ewa, koordynatorka spotkań.

W salce parafialnej można napić się herbaty, porozmawiać ze sobą, wymienić się praktycznymi wskazówkami na temat badań, lekarzy i procedur adopcyjnych. Można też nie mówić nic. Po prostu być, bez ryzyka napastliwych i wścibskich pytań. – Wystarczająco jesteśmy zmęczeni naporem nieustannych oczekiwań ze strony społeczeństwa, rodziny i znajomych. Duszpasterstwo to nasz azyl, chcemy dać sobie poczucie bezpieczeństwa – wyjaśnia Ewa.

Więcej na stronie tygodnika:

Gotowej recepty nie ma