Moja niemoc jest jak trąd

Kochani, po zamieszczeniu kilkanaście dni temu świadectwa (które możecie przeczytać tutaj) będącego owocem naszych ostatnich Dni Skupienia, chcemy Wam zaprezentować kolejne. Tym razem jest to świadectwo z rekolekcji w Ołtarzewie, na których było jedno z naszych małżeństw. Jak się okazuje świadectwo skłania do świadectwa 🙂
Poniżej, za zgodą autorki zamieszczamy jego treść.

W dniach 30.11.-2.12.2018 uczestniczyłam w rekolekcjach ewangelizacyjnych Domowego Kościoła w Ołtarzewie w domu rekolekcyjnym u oo. Pallotynów.

Wydawałoby się, że będą to rekolekcje jak każde inne i nie potrzebuję super-extra nawrócenia, ponieważ jestem, przynajmniej staram się być blisko Boga. Mam problemy jak każdy inny człowiek i stresów co niemiara w pracy ale to chyba już takie normalne. Tym razem było inaczej.

Bardzo bałam się czy zdążymy na kolację integracyjną, ponieważ tego dnia późno wróciłam z pracy, nie byłam spakowana, psa do hotelu trzeba było jeszcze zawieść i byłam przekonana, że kolacji już nie dostaniemy. W związku z tym kupiłam po drodze coś nie coś na kolację. Okazało się to zbyteczne, ponieważ Pan Jezus zadbał o to byśmy zdążyli, byśmy dostali kolację, byśmy mieli ciepły pokoik, nawet była pościel w ulubionym kolorze tzn. niebieskim. Jednak to nie jest takie ważne, to co zaczęło się dziać od rozpoczęcia I konferencji to jakieś cuda. Najpierw czułam odrzucenie, ponieważ wszystkie pary miały jedno dziecko lub więcej albo przynajmniej już spodziewali się go w niedługim czasie a ja nie. Pomyślałam sobie, po co mnie ściągnąłeś tu Panie Jezu, żeby mnie upokorzyć, że nie mamy dzieci, że staramy się i ciągle bez pozytywnego skutku? Mój mąż pocieszał mnie, mówiąc „Zobaczysz będziemy mieli dzieci, ja w to wierzę” a na mnie to działało jak płachta na byka. Myślę sobie, chyba sam nie wierzy w to co mówi. W pierwszym momencie byłam zła na Pana Jezusa. W przerwie powiedziałam, że to dziecko ma się już teraz na te święta pojawić, jeśli Jezus mnie kocha, bo ja mam dość czekania. Ileż można. Nie minęła godzina nim przyszło pocieszenie. Już pierwsze emocje wywołała pieśń „bo góry mogą ustąpić i pagórki się zachwiać ale miłość moja, nigdy nie odstąpi od ciebie”. Poczułam taki dreszczyk emocji, że ktoś mnie kocha pomimo tego wszystkiego co ja sobie myślę, pomimo tego co czuję. Potem uderzyły mnie następujące fragmenty, które ks na konferencji podał.

„Ukochałem cię odwieczną miłością, dlatego też podtrzymywałem dla ciebie łaskawość” (Jer 31,3)

„Ja nie zapomnę o tobie” (Iz 49,15b)

„Pan  twój Bóg jest pośród ciebie. Mocarz, który zbawia, uniesie się weselem nad tobą, odnowi cię swoją miłością. Wzniesie okrzyk radości” (So 3,17)

Już widziałam ten moment kiedy będę w ciąży i spełnią się te słowa Pana. Ale te słowa przecież każdy słyszał i mógł tak samo odebrać jak ja. Na potwierdzenie, że Jemu zależy na mnie najbardziej i chce, żebym to poczuła skierował następujące słowa. Każdy losował z koszyczka papierowe serduszka z cytatem z Pisma Św. Każdy miał inne słowa. Ja wylosowałam takie: „Ponieważ drogi jesteś w moich oczach, nabrałeś wartości i Ja cię miłuję, przeto daję ludzi za ciebie i narody za życie twoje. Nie lękaj się, bo jestem z tobą.” (Iz 43, 4-5a) Poczułam jak trafienie piorunem, jak dotknięcie przez Pana Boga.

Innymi mocnymi cytatami, które wyciskały łzy z moich oczu były: „nie zachwieje się moje przymierze pokoju, mówi Pan, który ma litość nad tobą.” (Iz 54, 10)

Miałam dużo pracy i problemów w pracy i na początku ciągle o tym jeszcze myślałam i wtedy Jezus powiedział w konferencji te słowa:

” Nie martwcie się o swoje życie, o to co macie jeść i pić, ani o swoje ciało, czym macie się przyodziać.(…) Przypatrzcie się ptakom podniebnym nie sieją ani żną i nie zbierają do spichlerzy, a Ojciec wasz niebieski je żywi.Czyż wy nie jesteście ważniejsi niż one? (…) Przecież wasz Ojciec niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie.” (Mt 6, 26-28)

Miałam wrażenie jakby przez całą tą konferencję Jezus odpowiadał na moje myśli i uczucia.

„Nie będą więcej mówić o tobie porzucona, o krainie twej nie powiedzą spustoszona. Raczej cię nazwą Moje w niej upodobanie.” (Iz 62,4)

Następnego dnia na porannej adoracji Pan Jezus przemówił do mnie i mojej trudnej sytuacji słowami z historii Hioba. Uświadomiłam sobie, że moja niemoc posiadania dziecka jest jak trąd, że unikamy sytuacji gdzie są dzieci, że nie chodzimy po znajomych, którzy mają dzieci. Najpierw Bóg zabrał mi kilka lat temu rodziców a potem pozwolił doświadczyć bezpłodności. Czułam, że również moja cierpliwość przechodzi poważny kryzys i tak jak Hiob chyba wolałabym się już nie narodzić, aby nie musieć doświadczać tej niemocy. Odkryłam w tej historii Hiobowej również, że Jezus oczekuje ode mnie postawy skruszonej. Choć od pewnego czasu i tak coraz częściej powtarzam i modlę się słowami św. o. Dolindo  Jezu, Ty się tym zajmij. Jednak mam wrażenie, że to nie wszystko, że Bóg jeszcze czegoś więcej oczekuje niż tylko słów, pewnego stanu ducha. Kolejnym mocnym doświadczeniem obecności Boga na tych rekolekcjach było przyjęcie Jezusa jako Pana i Zbawiciela oraz spowiedź. Powierzenie Mu całego życia i zrzucenie z siebie grzechów, wyspowiadania się bardzo szczegółowo ze wszystkiego co na duszy leżało i ciążyło, przyczyniło się do odzyskania takiej radości dziecięcej, zyskanie ufności. Na koniec dnia i zwieńczeniem tych rekolekcji była modlitwa wstawiennicza, która tylko umocniła i utwierdziła, że Bóg kocha mnie i wie co robi, te wszystkie wydarzenia nie są przypadkiem. On ma swój plan i chce coś przez to osiągnąć oprócz obdarowania mnie szczęściem, oczekuje i chce coś więcej dać ale wpierw musi przygotować.

Na modlitwie wstawienniczej Duch Św. wskazał modlącym się ten fragment: „Nie lękaj się, bo cię wykupiłem wezwałem Cię po imieniu; tyś mój” (Iz 43, 1)

Chwała Panu za to.

U.